reklama

Adam Kupsik – poznaniak, który pojedzie na Euro

Opublikowano:
Autor:

Adam Kupsik – poznaniak, który pojedzie na Euro - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
4
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Piłka nożna Sędzia piłkarski Adam Kupsik pojedzie na tegoroczne mistrzostwa Europy. Będzie tam asystentem Szymona Marciniaka. Poznaniak sędziuje już od 18 lat, a na swoim koncie ma wiele meczów Ligi Mistrzów, Ligi Europy, czy finał Klubowych Mistrzostw Świata. W rozmowie z Michałem Bondyrą opowiedział: dlaczego nie został piłkarzem, jak przez przypadek został sędzią, czy stresują go jeszcze mecze sędziowane piłkarskim tuzom, o pamiętnym błędzie na Łazienkowskiej, no i czy będzie musiał zamknąć kancelarię adwokacką na czas Euro. Będzie też o przygodzie w radiu i rodzinie, która mocno mu kibicuje.
reklama

Michał Bondyra: W jakich okolicznościach dowiedział się pan, że jedzie na EURO 2024?
Adam Kupsik, sędzia asystent, uczestnik mistrzostw Europy w piłce nożnej: O tym, że nasz zespół jedzie na EURO poinformował mnie sędzia główny Szymon Marciniak. To było w ten sam dzień, w którym oficjalnie tę wiadomość ogłosiła UEFA. Gdy dowiedziałem się o tej nominacji, zorientowałem się, że moje marzenia stały się rzeczywistością. 

Wcześniej przez wiele lat i w wielu ważnych mecach asystentem Szymona Marciniaka był Paweł Sokolnicki. Był pan zaskoczony, że to nie on, a pan jedzie na Mistrzostwa Europy?
Paweł Sokolnicki to bardzo doświadczony asystent, który przez wiele lat współpracował z Szymonem Marciniakiem i w tej pracy spisywał się doskonale, często w trudnych meczach na wielkich turniejach. Ale ja od jakiegoś czasu też współpracuję z Szymonem Marciniakiem przy ważnych i trudnych meczach, czy to Ligi Europy, Ligi Mistrzów, Klubowych Mistrzostw Świata, czy też przy meczach międzypaństwowych. Nasza współpraca przebiegała i wciąż przebiega bardzo dobrze, więc powiem szczerze, że nominacja dla mnie nie była wielkim zaskoczeniem. 

Jak do takich wyjazdów, jak ten na EURO przygotowuje się sędzia asystent?
Podstawą jest przygotowanie kondycyjne, bez którego sędziowanie w piłce jest niemożliwe. Oczywiście nie można tego sobie wyrobić przez kilka tygodni treningów. To musi być stała praca. Powiem więcej, mam wrażenie, że na turnieje takie, jak EURO człowiek przygotowuje się przez swoją całą przygodę sędziowską. 

Przygodę, która już trwa wiele lat.
Tak, dokładnie 18. Czuję, że każdy kolejny mecz, każdy rok jako sędzia jest tą formą przygotowania do tak dużego turnieju. Bez tego doświadczenia zdobywanego na różnym szczeblu w wielu meczach nie byłoby tej nominacji. Mam tylko nadzieję, że lekcje, które wyniosłem z różnych zawodów tylko zaprocentują na Mistrzostwach Europy.

Wspomniał pan, że przygotowanie fizyczne dla sędziego to podstawa. Jak się pan przygotowuje na co dzień? 
Jako sędzia zawodowy mam rozpisane treningi przez naszego trenera od przygotowania fizycznego Grzegorza Krzoska. W każdy poniedziałek dostaję od niego rozpiskę na cały tydzień. Jest to głównie bieganie, treningi wytrzymałościowe na siłowni, ale też praca nad szybkością. Ta ostatnia jest bardzo ważna w zawodzie trenera asystenta, bo w trakcie meczów muszę zrobić wiele sprintów, by jako sędzia być w linii z przedostatnim obrońcą, żeby właściwie ocenić pozycję spaloną zawodników drugiej drużyny. 

To są treningi indywidualne, a trenujecie też wspólnie jako zespół sędziowski?
Ponieważ każdy z sędziów z zespołu Szymona Marciniaka mieszka w innym mieście, trudno byłoby na co dzień razem trenować. Kolegium Sędziów PZPN raz w roku w Turcji organizuje nam zwykle pod koniec stycznia dwutygodniowe zgrupowanie kondycyjne, na którym na klipach analizujemy sytuacje boiskowe, ale też w zespołach sędziujemy mecze sparingowe drużyn z całej Europy.

Jest pan asystentem w wielu meczach o najwyższą stawkę, czy to w Lidze Mistrzów, czy to Lidze Europy, czy to w finale Klubowych Mistrzostw Świata. Czuje pan stres przed takimi spotkaniami?
Doświadczenie sprzed kilkunastu lat, z meczów mniejszej rangi, toczonych w dużo wolniejszym tempie, przy dużo mniejszej publiczności, uodparniały mnie na mecze takie, jak choćby te sędziowane przeze mnie ostatnio w 1/8 finału Ligi Mistrzów między Atletico Madryt a Interem Mediolan, czy w ćwierćfinale Ligi Europy między AS Roma a AC Milan. Wychodząc przy akompaniamencie kilkudziesięciu tysięcy kibiców czuję dziś pozytywną adrenalinę i cieszę się, że przebyłem długą drogę, żeby tego doświadczyć.  

A jest dreszczyk emocji, gdy widzi się te sławne nazwiska piłkarzy, którym zaraz może podnieść pan chorągiewkę oznaczającą pozycję spaloną?
Sędziując Ligę Mistrzów zawsze trzeba być gotowym na to, że pracuje się z najlepszymi piłkarzami. Wiemy, jak dobrzy piłkarze grają w konkretnych meczach, bo jeszcze przed meczem analizujemy zachowanie każdego z nich. Zwracamy wtedy uwagę na to, którą nogą kopią, czy nie mają tendencji do wyolbrzymiania kontaktów fizycznych z rywalem. Podczas tej analizy przedmeczowej sprawdzamy też, jak dany zespół rozgrywa stałe fragmenty gry. Tu nie ma mowy o przypadku, musimy mieć szeroką wiedzę o zespołach, by prowadzić ich mecz na wysoki poziomie. 

Debiut w Lidze Europy w roku 2017 przypadł na mecz Bate Borysów kontra Arsenal, debiut w Lidze Mistrzów trzy lata później na spotkanie Liverpoolu z Midtjylland, a finał Klubowych Mistrzostw Świata w grudniu na rywalizację między Manchesterem City z brazylijskim Fluminense. W każdym z debiutów był angielski klub. Zatem na EURO wypada sędziować… Anglii.
Bardzo bym chciał, bo to jedna z najlepszych drużyn Europy. Ale o tym, komu będziemy sędziować dowiadujemy się na zaledwie kilka dni przed meczem. Wspomniał pan o tych „angielskich” debiutach. Bardzo lubię sędziować drużynom z Premier League, bo odpowiada mi wyspiarski styl gry, w którym mimo bardzo kontaktowej gry nie ma zbyt wielu symulanctwa zawodników.

Dlaczego został pan sędzią piłkarskim?
Od dziecka każdą wolną chwilę spędzałem na dworze grając w piłkę. Nie było tygodnia, w którym nie miałem zdartych kolan, bo wtedy grało się na boiskach asfaltowych. Zresztą nie zawsze piłką, czasem kamieniem lub puszką. Z czasem ta moja pasja zaprowadziła mnie do klubu. W Poznaniaku Poznań grałem do wieku juniorskiego. Na obiekcie Energetyka koło Areny grałem tak długo, aż zorientowałem się, że moje umiejętności są zbyt małe, żeby zaistnieć na profesjonalnym poziomie. Poszedłem na studia prawnicze. Zaraz na początku na naszym wydziale zobaczyłem ogłoszenie, że Wydział Dyscypliny Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej poszukuje kandydatów do pracy. Pomyślałem, że będzie to praca pokrewna z kierunkiem moich studiów, a przy tym pozwoli być przy ukochanej piłce. W biurze WZPN zobaczyłem informację o naborze na sędziów piłkarskich, zapukałem do Kolegium Sędziów, zrobiłem kurs i… ta przygoda trwa już 18 lat!

Kiedyś niższe ligi to był sędziowski chleb powszedni, a dziś zdarza się panu posędziować na tym szczeblu jakiś mecz?
Sporadycznie, bo jednak tych obowiązków w ligach profesjonalnych jest sporo. Oprócz tego, że jestem sędzią asystentem, to jestem też sędzią VAR. Zdarza się, że w jeden weekend sędziuję dwa mecze – jeden na boisku, drugi na VAR-ze. 

To zupełnie inne sędziowanie!
Ale w obu przypadkach skupiamy się tylko na tym, żeby nasza decyzja była prawidłowa. Pracujemy przecież po to, żeby kibice mogli skoncentrować się na pięknym futbolu, a nie na naszych pomyłkach.

Skoro o pomyłkach. Pamięta pan jakieś, po których do dziś jest panu wstyd?
Myślę, że pomyłek nie ma co się wstydzić, bo jeśli one się zdarzają, to wynikają ze złego oglądu sytuacji. Jest wiele błędów, których mogę żałować, ale przeżywałem je dużo bardziej na początku swojej drogi sędziowskiej. Przez lata uodporniłem się na krytykę, bo wiem, że pomyłki są wliczone w zawód sędziego. Trzeba wyciągać wnioski i uczyć się na swoich błędach, żeby podobnych już nie popełniać.

A jaki był najbardziej pamiętny błąd, jaki pan popełnił?
To był mecz w Ekstraklasie. Podniosłem chorągiewkę na spalonego w stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola. Niesłusznie. Mocno to rozpamiętywałem przez kilka dni.

Na jakim meczu to było?
Nie pamiętam, ale wiem, że to był mecz rozgrywany na stadionie Legii Warszawa.

Poznaniak podniósł chorągiewkę w Warszawie? Już sobie wyobrażam te głosy krytyki kibiców!
Myślenie, że jak ktoś jest z jakiegoś miasta, to faworyzuje jedną z drużyn jest nieprawdziwe. Zapewniam, że nikt z nas tego nie robi. Poza tym, naszą pracę weryfikuje kilkanaście kamer i obserwatorzy. A z błędów jesteśmy rozliczani. 

Czy w jakiś sposób zazębia się u pana praktyka adwokacka ze światem futbolu?
Tak. Chłopacy sędziujący na niższych szczeblach rozgrywkowych często zmagają się z przejawami agresji słownej, a nawet cielesnej ze strony piłkarzy, ale też działaczy. Reprezentuję tych sędziów w sądach i organach ściągania będąc ich pełnomocnikiem. 

Wspominał pan wcześniej, że też pan sędziował w niższych ligach. Spotykał się pan wtedy z taką agresją?
Mnie na szczęście takie historie ominęły. 

Czy przy okazji wyjazdu na EURO zawiesza pan działalność swojej kancelarii adwokackiej?
Nie, bo na szczęście mam wspaniałych współpracowników, którzy zadbają o bieżącą obsługę kancelarii. 
Przyznam szczerze, że łączenie tych dwóch zawodów jest jednak trudne, bo wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń, no i wielu godzin w pracy. 

Wielu godzin w pracy, które mógłby pan poświęcić…
…Na bycie z rodziną. Mam wspaniałą żonę Sandrę i trzyletnią Zuzannkę, które są dla mnie najważniejsze w życiu. Każdy wolny czas staram się spędzać z nimi.

Czy przy okazji takich wyjazdów jak na Klubowe Mistrzostwa Świata, czy teraz na EURO zabiera pan ze sobą swoje dziewczyny?
Niestety nie ma takiej możliwości z uwagi na to, że podczas takich turniejów nawet, gdy nie ma meczu mam wciąż szkolenia i treningi. Ten czas z rodziną spędzam więc zdalnie, korzystając z komunikatorów. Tak będzie też teraz na EURO. Ale już po turnieju mamy zaplanowane wspólne, rodzinne wakacje. 

A żona i córka kibicują panu podczas meczów?
Tak, przed telewizorem. Gdy córcia mnie widzi na ekranie zaraz krzyczy: „brawo tata!”. Może jak będzie większa, to wyjaśnię jej reguły gry i to na czym polega spalony.

Bo żona regułę spalonego pewnie zna doskonale.
Oczywiście! Chociaż żona wcale się piłką nie interesuje. I chyba dobrze, bo za dużo byłoby tej piłki w naszym domu.

Czego życzyć panu na EURO?
Przede wszystkim dobrych decyzji sędziowskich, abyśmy mogli zaliczyć udany turniej. Poza tym, żeby obyło się bez kontuzji.

I bez złej krwi w komentarzach.
No tak. Ale skoro o komentarzach, to muszę panu się przyznać, że… sam kiedyś komentowałem sport w poznańskim radiu… radiu Afera. To był epizod ledwie kilkutygodniowy, a ja byłem w liceum.

No proszę. To jeszcze życzę, by piłkarska polska mogła tylko z uznaniem komentować finał EURO w wykonaniu waszego zespołu sędziowskiego.
To byłoby coś. Spełnienie wszelkich marzeń. Każdy mecz na EURO będzie jednak dla mnie dużym wyzwaniem i wydarzeniem.

fot. FOTOPSKIBA.EU

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama