reklama

Wiktor Chabel po karierze wciąż na wodzie. "Zamieniłem łódkę na ciut większą"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wiktor Chabel po karierze wciąż na wodzie. "Zamieniłem łódkę na ciut większą" - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
5
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Wioślarstwo Wiktor Chabel trzy miesiące temu ogłosił zakończenie kariery. Były wioślarz Posnanii RBW, dwukrotny olimpijczyk, były wicemistrz świata nie rozstał się jednak z wodą. W wywiadzie dla sportowy-poznan.pl opowiada o swojej nowej pracy, czy chciałby działać w Polskim Związku Towarzystw Wioślarskich, ale także o wyjątkowej relacji z Bogiem i trudnościach w życiu prywatnym.
reklama

Beata Oryl-Stroińska: Kiedy ogłosiłeś, że kończysz sportową karierę nie do końca wierzyłam, że to już ostateczna decyzja. Dzisiaj to pewne, prawda?

Wiktor Chabel: Tak, zdecydowanie. Zakończyłem karierę z uśmiechem i skoro jest okazja, to pragnę podziękować wszystkim, których na tej sportowej drodze poznałem, którzy mi pomogli osiągnąć wiele sukcesów i którzy wspierali mnie przez te wszystkie lata. Czas na nowe wyzwania. 

Zanim opowiesz o tych nowych wyzwaniach, to powiedz czy czujesz się spełnionym sportowcem? Można się tak czuć będąc dwa razy na czwartym miejscu na igrzyskach olimpijskich?

- Oczywiście, że te dwa czwarte miejsca fajnie byłoby zamienić na jedno trzecie, ale jestem zadowolony ze swojej sportowej kariery, z tego, co osiągnąłem. Wicemistrzostwo świata, wiele innych medali na regatach międzynarodowych. A te czwarte miejsca? Nie każdy może się takimi wynikami pochwalić.

Ale nadzieję na start w igrzyskach w Paryżu pewnie jeszcze miałeś?

- Tak, miałem. Zwłaszcza, że fizycznie czułem się jeszcze na siłach. No ale ułożyło się inaczej. Może trzeba było po Tokio skończyć karierę? Nie wiem, chciałem jeszcze spróbować, miałem swój pomysł na wioślarstwo, ale nie wyszło.

Masz do kogoś żal, że tak się stało? Nie rozstałeś się w przyjemnej atmosferze i to zarówno z trenerem wioseł krótkich, jak i długich...

- Na pewno była to przykra sytuacja. Nie mam jednak do nikogo żalu. Ani do trenera Wojciechowskiego, ani do trenera Kurka, w grupie którego trenowałem ostatnio. To już jest historia, nie chcę do tego wracać. Oczywiście śledzę wyniki na bieżąco, trzymam kciuki za chłopaków, żeby udało im się zrobić kwalifikację, bo na razie nie ma ich zbyt dużo. No i kibicuję czwórce podwójnej życząc medalu w Paryżu.

Masz z nimi kontakt? 

- Z chłopakami z wioseł długich trochę większy. Z krótkich - sporadycznie odzywamy się do siebie, życzenia urodzinowe im wysyłam.

Wierzysz w medal czwórki podwójnej w Paryżu?

- Oczywiście, że tak. Ta osada od kilku sezonów prezentuje najwyższy światowy poziom. Chłopacy bardzo ambitnie do tego podchodzą. Będzie oczywiście presja, ale o to się nie martwię. Bardziej o to, żeby ze zdrowiem było wszystko w porządku. To jest kluczowe. Zwłaszcza, że nie ma żadnego rezerwowego, wszyscy w grupie pracują innym planem, niż czwórka. Jeśli zdrowotnie, fizycznie będzie wszystko ok, to jestem spokojny.

Pogratulujesz medalu w Paryżu trenerowi Wojciechowskiemu?

- Oczywiście, że tak. Przez wiele lat przecież współpracowaliśmy ze sobą. Może nasze relacje nie były w ostatnim sezonie wzorowe, ale z mocnymi charakterami tak to bywa. 

Koniec z wioślarstwem nie oznacza dla Ciebie jednak końca z pracą na wodzie. Czy się zajmujesz?

Zajmuję się tym, co studiowałem i co zawsze chciałem robić. Skończyłem geologię na UAM w Poznaniu oraz inżynierię naftową na krakowskiej AGH i pracuję teraz jako inżynier geotechnik na statkach wiertniczych. Prowadzimy tam badania po posadowienia farm wiatrowych.

Czyli nadal na wodzie, ale na trochę większej jednostce pływającej...

Tak, tyle, że trochę dłużej, bo spędzam na pokładzie nawet cztery tygodnie. To nie są dalekie wyprawy, bo to jest około 80, może 100 kilometrów od brzegu. Przeprowadzamy specjalistyczne badania pod farmy wiatrowe, na podstawie których firmy robią pod te farmy fundamenty. Na statku łącznie jest kilkadziesiąt osób odpowiedzialnych za projekt oraz cała załoga. Międzynarodowe towarzystwo, bo pracownicy są z całego świata. 

Wiedzą, że byłeś czołowym polskim i światowym wioślarzem?

Tak, dowiedzieli się. Jest taka tradycja, że na statku jest wywieszona lista osób ze zdjęciami i funkcja na pokładzie. No i zobaczyłem, że moje zdjęcie jest z igrzysk. Koledzy przyznali się, że znaleźli w internecie. I pytali dlaczego się nie pochwaliłem, że jestem sławny (śmiech - przyp.red.). Ale muszę przyznać, że na zachodzie z dużo większym szacunkiem podchodzą do takich sportowych osiągnięć. Teraz akurat pracuję w holenderskiej firmie, więc na każdym statku jest ergometr wioślarski.

Chcesz powiedzieć, że robisz sobie treningi na ergometrze wioślarskim na Morzu Północnym?

- No jasne, że korzystam. Ten ergometr to w sumie nic dziwnego, bo w Holandii wioślarstwo to bardzo popularna dyscyplina sportu, także w takim amatorskim wydaniu. 

Wracając do wioślarstwa. Myślisz o tym, by działać w środowisku wioślarskim, może w strukturach PZTW?

- Tak, nie ukrywam, że myślę o tym i będę chciał kandydować do zarządu PZTW. Będę już niezależną osobą, będę miał zupełnie inne spojrzenie, niż ludzie którzy pracują w klubach. Po tych wszystkich latach w reprezentacji mam wiele pomysłów i przemyśleń.  

Pomysłów na zmiany? Twoim zdaniem są potrzebne w polskich wiosłach?

- Myślę, że na pierwszym miejscu powinni być zawodnicy, sportowcy, a nie polityka i układy. Niestety obserwują jedną prawidłowość: jak do struktur związków sportowych wchodzą byli zawodnicy, to zmienia im się trochę optyka. A ze mną tak nie będzie, bo nie jestem uzależniony od wioślarstwa, nie zarabiam tym na życie. Dlatego moje spojrzenie może być inne. 

Inaczej też patrzysz na karierę sportową? Na to, że powinno łączyć się ją z nauką? Ty byłeś sportowcem, a ukończyłeś dwa kierunki studiów, dzięki czemu nie czułeś strachu przed zakończeniem kariery i dzięki czemu masz teraz źródło utrzymania.

- Uważam, że to powinno być to rozwiązane systemowo. Od zawsze mówiłem, że najważniejsza jest inwestycja w siebie. To kluby sportowe i związki powinny pomagać w tej kwestii. Są takie przykłady w Europie - we Francji, czy w niemczech, gdzie są osoby w związku odpowiedzialne za ten obszar. Monitorują co robią zawodnicy, pomagają organizować dla nich staże po zakończeniu sezonu. Sportowcem jesteś tylko do pewnego wieku, a żyjesz dłużej. I o to życie trzeba zadbać. 

Dbasz też o inne rzeczy. Jak ważna jest dla Ciebie relacja z Bogiem? Zdaje się, że pomogła Tobie w trudnym momencie w życiu...

- Jest dla mnie najważniejsza. Wcześniej uczestniczyłem we Mszy Świętej, ale byłem jakiś nieobecny, czegoś mi brakowało. W zasadzie wszystko odmienił kurs "Nowe Życie" organizowany przez Szkołę Nowej Ewangelizacji. Ludzie prowadzący ten kurs i z pewnością działanie Ducha Świętego mocno zmieniły moje podejście do życia. Każdy z nas chce mieć kontrolę nad swoim życiem i nad wszystkim co nas otacza, zrozumiałem, że tę kontrolę ma Bóg. Postawiłem Boga w swoim życiu na pierwszym miejscu i wszystko zaczęło się odmieniać. Wiem też, że cały czas muszę nad sobą pracować bo jestem "słabym człowiekiem" i grzesznikiem. Dzisiaj wiem, że wszystkie odpowiedzi są w Słowie Bożym które czytam codziennie. Od tego czasu duży spokój panuje w mojej duszy co z pewnością zawdzięczam naszemu Ojcu.

Czy teraz  w długich rozłąkach pomaga fakt, że także twoje życie rodzinne wraca na dobre tory?

- Niewątpliwe to pytanie łączy się z poprzednim. Nie jest to dla mnie łatwy temat, ale czuję jednak, że chcę się nim podzielić. Jakiś czas temu odszedłem od żony. Nie byliśmy razem przez pewien czas. Zdecydowanie wiara w Boga i jego moc pomogły mi zrozumieć gdzie tak naprawdę jest moje miejsce. W ostatnim czasie każde z nas miało czas na zrozumienie siebie, swoich potrzeb i wartości. Jestem szczęśliwy, że ponownie możemy być razem z Moniką i budować nasze życie rodzinne na nowych fundamentch.
Jeśli chodzi o rozłąki to nie jest tak źle. Pracuję przeważnie miesiąc na miesiąc przerwy. Z prostego rachunku wynika, że mam pół roku wakacji :) Czyli i tak jestem w domu więcej, niż w czasach, jak trenowałem. 
A zarezerwowałeś już czas na Puchar Świata w Poznaniu?

- Tak, wszystko wskazuje na to, że z pracą uda się to ułożyć. Cieszę się, bo regaty zapowiadają się bardzo ciekawie. Będzie to ostatni sprawdzian przed igrzyskami, będzie można zobaczyć tych, którzy w Paryżu powalczą o medale. Będzie też okazja do małego, symbolicznego pożegnania z wioślarstwem. 

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama